Historia jednej paczki
Here goes a story of a package with private items that I sent before moving from Switzerland to Poland. One may be surprised that this mundane topic is granted a blogpost, but the story is filled with absurdities. As I am afraid they would not be understandable if I tried to express the drama in English, this post is exceptionally written in Polish.
Kiedy wyjechałem kilka lat temu z Polski, normalnym było dla mnie, że sprawy w instytucjach państwowych są zaczynane dopiero po wyczerpaniu drogi reklamacyjnej, gdy nie ma już żadnych sposobów na uniknięcie zajęcia się sprawą. Prowadziło to do śmiesznych (lub nie) sytuacji, na przykład gdy po złożeniu skargi brytyjski urząd podatkowy pytał, czy 40 funtów (i wystawienie nowego dokumentu) jest wystarczającą rekompensatą za literówkę w moim imieniu w jakimś dokumencie.
Przed niedawną przeprowadzką ze Szwajcarii wysłaliśmy część rzeczy do Polski pocztą, i nawet nie pomyślałem zawczasu, że paczka będzie przetwarzana przez Pocztę Polską. A nawet gdybym pomyślał, to pewnie bym uznał, że to najwyżej będzie iść trochę dłużej. Rzeczywistość jednak przerosła moją wyobraźnię.
Po 3 dniach podróży paczki wewnątrz Szwajcarii, ślad po niej zaginął. Kilka tygodni później poprosiłem szwajcarską pocztę o zlokalizowanie paczki. Po ich interwencji, paczka pojawiła się w systemie do monitoringu w Warszawie. Wiadomo: dopóki nikt się nie upomni, nie ma co przekazywać paczki, a nuż odbiorca zapomni?
Dzień później paczka przeniosła się do Działu Obsługi Zagranicznej (dalej: DOZ) w Lublinie, a Poczta przysłała zawiadomienie wnioskujące o podanie informacji na temat zawartości paczki, żeby móc złożyć zeznanie celne.
Zawiadomienie
Pomińmy kwestię tego, że te informacje zostały podane przy wysyłce paczki w Szwajcarii (Poczta Polska łaskawie dołączyła załączony do paczki list przewozowy): wiadomo, pracownik poczty wypełniający deklaracje celne nie musi umieć przetłumaczyć nazw towarów na język polski.
Zawiadomienie zawiera informację, że “niedopełnienie [w ciągu 14 dni] formalności skutkuje odmową przyjęcia wniosku zgodnie z art. 12 rozporządzenia (UE) 2015/2447 oraz udzielenie Poczcie Polskiej zgody na zwrot przesyłki do nadawcy”. O ile można pominąć fakt, że wspomniany artykuł nie wspomina nic o jakimkolwiek zwracaniu przesyłek, to ciekawe jest, że nikt nie zastanowił się, że w przypadku tej paczki nadawca ma ten sam adres, co adres docelowy.
Postanowiłem nie testować, czy w przypadku braku informacji z mojej strony paczka zostanie przesłana bez dalszych opłat (normalnie jest opłata 8.50zł za złożenie deklaracji celnej1); spodziewałem się, że wypełnię oświadczenie, poczta złoży deklarację celną i dostarczy paczkę za kilka dni. Jak można się domyślić z długości posta, tak się jednak nie stało.
Zawiadomienie od poczty zawiera listę sytuacji, w których poczta nie złoży deklaracji celnej, i odbiorca musi to zrobić “we własnym zakresie” bądź skorzystać z agencji celnej. Część z tych sytuacji, np. gdy wartość towaru przekracza 1000 euro wynika z przepisów, a część (np. że jest to towar powracający, tzn. używany wcześniej w Polsce), to bezpodstawna twórczość pracowników poczty.
Jako, że w moim przypadku żadna z nich nie miała miejsca, nie spodziewałem się problemów: wypełniłem oświadczenie i czekałem na nadejście przesyłki.
Nie dostałem żadnej informacji zwrotnej z poczty w ciągu kilku dni po wypełnieniu oświadczenia. Próbowałem dzwonić na załączone (dwa) numery telefonów: jednego nikt nie odbierał, a na drugim włączała się poczta głosowa.
W kontakcie z centralą poczty dostałem informację, że poczta dokłada wszelkich starań, żeby szybko składać te deklaracje i że opóźnienia na pewno są z winy Urzędu Celnego. Kilka minut później DOZ odpisał na moje oświadczenie sprzed tygodnia: wiadomo, nie ma co przetwarzać oświadczenia, dopóki odbiorca się nie upomni.
Pierwsza odmowa
Niestety, DOZ odmówił złożenia deklaracji na podstawie nowo-wymyślonej zasady: poczta nie składa deklaracji celnych w przypadku mienia przesiedleńczego. Mienie przesiedleńcze to towary, których osoba używała w obcym kraju, i chce je przywieźć do Polski, bo przeprowadza się tutaj na stałe. W przypadku mienia przesiedleńczego Urząd Celny aplikuje specjalne zwolnienie z cła.
O ile zgodnie z prawem poczta ma obowiązek wypełniać deklaracje celne z mieniem przesiedleńczym w imieniu odbiorców, to byłoby zrozumiałe, że poczta mogłaby nie chcieć aplikować o jakieś specjalne zwolnienia. W moim przypadku nie chciałem z niego korzystać, głównie dlatego, że tak czy inaczej wszystkie2 towary ze Szwajcarii są zwolnione z cła, podobnie jak towary o małej wartości, jakie moja paczka zawierała.
Żeby było śmieszniej, nawet gdybym chciał, to nie mogę zgodnie z prawem skorzystać z tej ulgi, bo przysługuje ona tylko dla osób, które przenoszą się do Polski na stałe3, co nie było prawdą w moim przypadku.
Druga odmowa
Odpisałem więc DOZ, że paczka nie zawiera mienia przesiedleńczego, i że mogą spokojnie składać deklarację.
Po tygodniu poczta odpisała, że może to nie jest mienie przesiedleńcze, ale jako że jest ten sam nadawca i odbiorca, to oni traktują to jako “mienie osobiste” i “zgodnie z przepisami” poczta nie może odprawiać tego typu paczek.
Jednocześnie w mailu pracownik poczty dołączył link do zasad składania deklaracji celnych, z których w żaden sposób nie wynika, że poczta nie składa deklaracji rzeczy osobistych. Po zwróceniu uwagi, że zasady mówią co innego, i zapytaniu w ogóle o jakie przepisy chodzi, pani z poczty uznała, że nie warto już ze mną dyskutować i przestała odpisywać.
Reklamacja
W międzyczasie złożyłem reklamację. Jako instytucja publiczna, Poczta Polska ma proces reklamacyjny zdefiniowany ustawą4, z 30-ma dniami na odpowiedź, i obowiązkiem podania dalszej drogi reklamacyjnej, podobnie jak banki.
Poczta realizuje obowiązek odbierana reklamacji przez stronę. Strona, bardzo sprytnie, umożliwia zarówno złożenie reklamacji, jak i skargi, przy której (jak mniemam) ustawowe wymagania odpowiedzi na reklamację nie obowiązują.
Dodatkowo, przy składaniu reklamacji, aby załączyć skan maila od poczty, musiałem złożyć oświadczenie, że “wszystkie załączone dokumenty są prawdziwe i nie zawierają wirusów”. Mam nadzieję, że nie okaże się, że pdf emaila nie spełnia założenia “prawdziwości” dokumentu.
Odpowiedź na reklamację otrzymałem już po 27 dniach. W odpowiedzi (która sugeruje, że złożyłem “skargę” a nie “reklamację”) pracownik podsumowuje zasady składania deklaracji celnych i stwierdza:
Niezależnie od powyższego, za wszelkie utrudnienia i negatywne odczucia związane ze zgłoszoną sprawą uprzejmie przepraszamy
zupełnie nie odnosząc się do tego, dlaczego poczta nie złożyła deklaracji, skoro zasady, które wspomniał mówią, że powinna.
W odpowiedzi brak jest jakiejkolwiek metody kontaktu: jak odpowiedź mi nie odpowiada, mogę przecież złożyć drugą reklamację i dostać kolejną odpowiedź (za kolejne 25+ dni). To też zrobiłem, ale jednocześnie zacząłem próbować odzyskać paczkę innymi kanałami.
Kontakt ze Szwajcarską pocztą
W międzyczasie Szwajcarzy napisali, że znaleźli paczkę i że czeka na zwolenienie przez celników na poczcie. Pewnie się zdziwili, jak im odpisałem, że wygląda na to, że poczta nie złożyła (i nie zamierza) jeszcze deklaracji celnej, bo przesyłka ma tego samego nadawcę, co odbiorcę.
Z tego, co pisali, próbowali potem ustalić z Pocztą Polską o co w ogóle chodzi, ale poczta im też przestała odpisywać.
Jako że nie bardzo byli w stanie cokolwiek pomóc z paczkę, zaproponowali 70SFr. odszkodowania, cytując:
We hope that this compensation will meet with your satisfaction. We want satisfied customers and hope that we can regain your trust with our courtesy.
KIS i PUESC
Jako że poczta nie chciała złożyć deklaracji, zadzwoniłem do Krajowej Informacji Skarbowej, aby dowiedzieć się, w jaki sposób można złożyć deklarację “we własnym zakresie”, jak sugerowała poczta.
Po drugiej stronie była nawet miła pani, która głównie przekonywała mnie, że to poczta powinna złożyć deklarację (tak, jakbym tego nie wiedział) i że tak będzie najprościej, bo oni składają uproszczony formularz, a normalni ludzie muszą wypełniać kody towarów i w ogóle jest to bardzo skomplikowane.
Po poszkaniu online, jak składać deklaracje celne, trafiłem na rządową platformę PUESC, która ma służyć do wszelkich rzeczy związanych z cłem. Wygląda na to, że platforma ma starą wersję, która wspiera składanie deklaracji celnych (ta funkcjonalność nie została jeszcze zmigrowana).
Po załóżeniu konta na platformie, trafiłem do sekcji składania formularzy, ale jedynym, co dało się tam wysłać to pliki XML. Nie było dla mnie jasne w jaki sposób taki plik skonstruować.
Po zapytaniu o to na help desku PUESCu dowiedziałem się, że platforma zakłada, że użytkownik ma oprogramowanie, które generuje poprawne XMLe. Szukałem chwilę darmowego oprogramowania online do tego, ale znalazłem tylko płatne, z cenami rzędu 1000zł/stanowisko. Tego typu programów używają agencje celne.
Papierowy SAD
Przeglądając zasady składania wniosków o dopuszczenie towarów do obrotu, trafiłem na informację, że deklarację można złożyć nie tylko elektronicznie, ale także na papierowym formularzu SAD.
Formularz zawiera te same informacje, co pełne deklaracje celne składane przez importerów/agencje celne, więc instrukcja, jak go wypełnić ma kilkaset stron (plus lista z 12 tysiącami pozycji z kodami towarów).
Na początku wydawało się, że wypełnienie tego formularza będzie bardzo trudne, ale, czytając instrukcje pole po polu, było tylko kilka takich, w których miałem wątpliwości. Stwierdziłem, że bardziej mi się opłaca wypełnić je jakkolwiek i poprawić po dostaniu odmowy z urzędu niż próbować dochodzić, czym różni się “kontyngent taryfowy” od “plafonu taryfowego”.
Główna trudność (poza przypominaniem sobie jakie dokładnie towary znajdują się w paczce i ile ważą) formularza znajdowała się w części wspólnej dla wszystkich towarów: przy wymienianianiu towarów większość danych się powtarzała, a pozostałe były proste do wypełnienia (waga, kod towaru, wartość, kraj pochodzenia).
Wypełniony formularz SAD zapisałem jako pdf i wysłałem za pomocą ePUAP jako załącznik do wniosku do Urzędu Celnego w Białej Podlaskiej (która to zarządza oddziałem w Lublinie, gdzie znajdowała się paczka).
Komunikat ZC215
W międzyczasie, na stronie PUESC, trafiłem na dokumentację w formacie XML Schema, opisującą różne wnioski (komunikaty), które można wysyłać przez PUESC. Po zrozumieniu, w jaki sposób opisują one komunikaty do wysłania i który komunikat (Zgłoszczenie Celne: dopuszczenie do obrotu, o kodzie ZC215) chcę złożyć, pomyślałem, że mógłbym wczytać plik XSD ze schemą, wygenerować pusty komunikat i powypełniać pola ręcznie.
Na szczęście, nie musiałem tego robić, bo w międzyczasie znalazłem specyfikację XML opisującą które pola są obowiązkowe w których komunikatach i co one znaczą w języku naturalnym.
Pliki XSD wciąż się przydały, bo pozwalają na automatyczną walidację, czy komunikat zgadza się ze schemą. Pythonowa biblioteka xmlschema robiła to bardzo wygodnie, pokazując, których elementów i atrybutów gdzie brakuje.
Reguły
Kiedy komunikat był już—jak się spodziewałem—skończony, trzeba było go podpisać przed złożeniem w PUESC.
Niestety, stary portal wspiera tylko podpis fizycznym podpisem kwalifikowanym (którego nie mam), albo “certyfikatem celnym”, do uzyskania którego, wyglądało że trzeba fizycznie pójść do urzędu (co, z punktu widzenia bezpieczeństwa, miałoby jakiś sens).
Postanowiłem spróbować podpisać dokument korzystając z zewnętrznego, rządowego portalu do podpisywania dowolnych dokumentów. Korzystając z tej strony byłem w stanie łatwo podpisać komunikat uwierzytelniając się przez ePUAP.
Po wysłaniu tak podpisanego komunikatu, dostałem jednak informację zwrotną z odrzuceniem komunikatu. Informacja (sformatowana w postaci XMLa, którego czytało się trochę niewygodnie) zawierała zestaw reguł, których mój komunikat nie spełniał.
Większość z nich była zdefiniowana w formie założeń typu “jeśli pole X występuje i nie jest = 42, wtedy pole Y też musi występować”, choć niektóre z nich po prostu opisywały fakt, że jakieś pole jest obowiązkowe (co dałoby się wyrazić za pomocą scheme’y).
Tak, czy inaczej, automatyczne generowanie informacji zwrotnej po kilku minutach po kilku minutach było bardzo wygodne, bo pozwalało mi szybko zweryfikować i poprawiać komunikat.
Niestety, jedna z błędnych reguł informowała, że format podpisu jest nieprawidłowy: wygląda na to, że podpis z rządowej strony do podpisywania dokumentów nie jest zgodny z wymaganiami PUESC.
Podpis elektroniczny
Zauważyłem, że w nowym serwisie PUESC pojawiają się komunikaty, które wysyłałem przez stary. Dodatkowo, nowy PUESC pozwala na podpisanie komunikatów korzystając z ePUAPU jako trzecia opcja (oprócz podpisu kwalifikowanego i certyfikatu celnego). Niestety, nowy PUESC nie pozwala na wysyłanie komunikatów celnych (które są na razie wspierane tylko przez stary), a aby “wysłać dokument” w starym EPUESC (co spowoduje jego migrację do nowego), musi on być już podpisany. Nie można więc przesłać komunikatu ze starego do nowego PUESCu po to, aby go podpisać i potem wysłać starym systemem.
Na szczęście, okazało się, że generowanie certyfikatów celnych, które w starym PUESC wymagało pójścia do urzędu, w przypadku nowego PUESCu da się zrobić przez stronę. Tu znowu miejsce na duży plus dla rządowych systemów informatycznych, bo program pozwalający na wygenerowanie certyfikatu: CertSign da się uruchomić nawet na linuxie (wygląda, że jest napisany jako jakiś applet javowy). Z drugiej strony nie do końca rozumiem w jaki sposób działa uwierzytelnienie potrzebne do wygenenerowania certyfikatu, skoro konto w PUESC zakładałem (jeśli dobrze pamiętam) tylko na email, i w żadnym momencie nie byłem poproszony o zautoryzowanie przez ePUAP.
W każdym razie, po rozwiązaniu drobnych problemów wymagających dodania certyfikatów publicznych rządowych stron w przeglądarce, byłem w stanie podpisywać XMLe korzystając z własnego certyfikatu celnego.
Rozmowa z Urzędem Celnym
Odpowiedź z odrzuceniem wniosku dostałem już po kilkudziesięciu minutach, co było szokiem, bo musiał na to zgłoszenie spojrzeć urzędnik, a co więcej komunikat wysłałem ok. godziny 17 w sobotę.
Co więcej, zwrotka zawierała numer kontaktowy! Telefon odebrała stosunkowo miła pani, która, po upewnieniu się, że jestem pełnoletni (xD)5, zaczęła wymieniać, co było źle we wniosku, który złożyłem.
Pani twierdziła, że tam jest dużo błędów, i że prościej mi będzie skorzystać z agencji celnej, ale jednak była bardzo pomocna i wymieniła wszystko, co chciała, żebym zmienił we wniosku. Wbrew temu, co mówiła, były to dosyć proste rzeczy do poprawienia, typu: w tym polu chcą jeszcze PESEL (mimo, że XML schema tego nie wymagała), a w polu “miejsce dostawy” chcą tylko miejscowość, a nie “26-400 Przysucha, Polska”.
Po około 30-to minutowej rozmowie, pani stwierdziła, żebym jeszcze skontaktował się z Panem Zbyszkiem6, który zajmuje się moją paczką i który próbował napisać do mnie maila.
Po stwierdzeniu, że nie dostałem wspomnianego maila, pani przełączyła mnie na telefon z nim.
Pan Zbyszek
Podczas rozmowy Pan Zbyszek okazał się być super (jeszcze bardziej niż poprzednia pani, która też była całkiem ok).
Stwierdził on (a rozmowa miała miejsce jakąś godzinę po tym, jak wysłałem formularz przez PUESC, w sobotę wieczorem), że zdążył już porozmawiać z ludźmi na poczcie, i że oni się zgodzili złożyć tę deklarację, tylko żebym im napisał oświadczenie, że w paczce nie ma mienia przesiedleńczego. I że on wie, że ja już im to pisałem, i że właściwie to oni powinni tę deklarację złożyć tak, czy inaczej, ale jak mu napiszę to oświadczenie i wyślę w poniedziałek (bo nie pracuje w niedzielę), to on pójdzie na pocztę i wszystko z nimi załatwi.
Oczywiście bardzo mu podziękowałem, ale też zapytałem, jak to jest, że oni są tacy spoko w tym urzędzie, a na poczcie już od dwóch miesięcy próbuję tę paczkę odzyskać i nic nie da się załatwić. Odpowiedział, że nie ma sprawy i, że im też się nie chce, cytując, pierdzielić z odrzucaniem i poprawianiem tych formularzy, kiedy poczta może złożyć dużo prostszą deklarację, a wiadomo, że to nie są jakieś towary o dużej wartości, na które im by się w ogóle chciało patrzeć.
Dodatkowo, Pan Zbyszek był ciekawy jak udało mi się wysłać ten komunikat przez PUESC, bo mówił, że to był pierwszy raz, kiedy widział, żeby go wypełniła osoba fizyczna, a nie firma/agencja celna ^^.
Koniec historii
Po tym, jak Pan Zbyszek “ogarnął sprawę” w poniedziałek wieczorem, w paczka została dostarczona do Przysuchy w środę.
Dostałem później (tym razem po 22 dniach) jeszcze odpowiedź na drugą reklamację, w której urzędnik PP stwierdza:
Z uwagi na wprowadzone na terenie całej Unii Europejskiej nowe regulacje (…), czas potrzebny na obsługę przesyłek z krajów spoza UE uległ wydłużeniu z przyczyn niezależnych od Poczty Polskiej S.A.
Jak można się domyślać, postępowanie poczty nie przysparza im zbyt dobrych ocen, w szczególności na Google Maps. Na koniec chcę się podzielić jedną z niewielu pozytywnych opinii, które DOZ w Lublinie tam dostał:
która, jak później się dowiedziałem, łamie postanowienia Międzynarodowej Unii Pocztowej, konkretnie art. 20.4 Decyzji z międzynarodowego kongresu pocztowego ze Stanbułu↩︎
z jakimiś specjalnymi wyjątkami↩︎
patrz: art. 47 ustawy z dnia 11 marca 2004 r. o podatku od towarów i usług↩︎
Art. 92 Dz.U.2020.1041↩︎
pozwoliłem sobie nie skomentować, że zmuszanie dzieci do wypełniania tych formularzy byłoby znęcaniem się nad nieletnimi↩︎
imię zmienione, nie wiem, czy chciałby zostać boheterem tej historii↩︎